head> Zobacz to, co widzę ja.

piątek, czerwca 15, 2007

[104]

Pracy nie ruszylam ani na krok. Nawet planu nie mam, chociaz juz 2 dni temu go mialam miec. Ale przez te 2 dni robilam RESEARCH, serio. Nic to, ze chyba wiele z tego mi nie przyjdzie...
Za to juz wiem o czym bede pisac. O tym jak to reklama sie zmieniala z biegiem lat, skupiajac sie glownie na wspolczesnych metodach reklamy - product placement w filmach (Cast Away), serialach (SATC, DH, Friends etc.-jak ktos zna jakies dobre przyklady to krzyczec!) oraz advergaming i product placement w grach komputerowych (Sims, Second Life, rozne advergames). Ladnie brzmi??? Mam nadzieje. Mam tez nadzieje, ze uda mi sie splodzic o tym chociaz z 10 stron. W co jednak watpie, bo ilez mozna pisac o jednym i tym samym? Uuuh.

I wlasciwie wszystko byloby git ale nie mam jeszcze zadnego 'probemu badawczego' czy 'hipotezy' czy 'main question of the paper' - jak zwal tak zwal. A sadze, ze moj tutejszy tutor chce zebym cos takiego miala w tej swojej pracy. Help!

Za to bylam dzis w tak zwanych 'caves'. Nazwa lekko mylaca, bo to sa takie raczej kopalnio-wyrobiska-kamieniolomy a nie naturalne jaskinie. Ale dosc ciekawe i tak. 200km korytarzy. Nie wiem czy kiedys mieliscie okazje byc w TOTALNYCH ciemnosciach - przewodnik zaserwowal nam taka atrakcje kazac bez zadnego swiatla obejsc jeden z pilarow, mniej wiecej o ksztalcie szescianu. Jedyny zmysl jaki sie przydawal to dotyk, bo mielismy podazac wdluz sciany. Niesamowite, i dosyc 'creepy'. Zwlaszcza jak sciana nagle sie urywa, badz wchodzisz do tunelu. Plus ciagle uczucie braku poczucia przestrzeni dookola. Bbbrrrr...

Tyle na dzis:) Fotki beda niedlugo na Picasie.

Etykiety:

środa, czerwca 13, 2007

[103]

Aaaah, mialam sie uczyc, ale net mi pada (nie ma to jak miec nareszcie POWAZNA wymowke, ha!). Ale juz go naprawilam (jaka jestem sprytna, oooh!) wiec zaraz musze zaczac juz tak naprawde, naprawde cos robic do tej mojej nieszczesnej pracy ostatniej coby jej w PL pisac nie musiec.

Tak, co by tu.
Mowilam, ze mam nowa (trzecia) wspollokatorke? No to mam, i dobrze, ze to tylko na te ostatnie dni, bo calego semestru bym na pewno nie wytrzymala... Jak mieszkac w jednym pokoju to jednak nie z kims w wieku juz dosc matczynym oraz chodzacym spac o 23, czyli mniej wiecej wtedy kiedy ja wychodze lub akurat zaczynam myslec, ze moze sie poucze lub ogladne film...

Skonczylo sie tez beztroskie zapuszczanie muzyki wieczorem, ale Mika ostro daje w sluchawkach, mam nowe uzaleznienie na tydzien at least :)

Jutro pracka ostro ostro. W piatek wycieczka do jaskin. W sobote relaks w ogrodach jakichs wypasionych, najwiekszych w Europie czy cos kolo tego. W niedziele pracka plus moze jakies szwendanie po miescie. W poniedzialek pracka plus przyjazd rodzicieli (?) plus ostatni Majellowy obiadek (mam nadzieje, ze nie bedzie padac, jak przy ostatnich dwoch obiadkach pozegnalnych). We wtorek szwendanie po miescie i pakowanie. W srode (???) wyjazd. No i tak sie konczy. All good things come to an end?

PS. Uda mi sie w dwa dni napisac 10-12 stron pracki do ktorej jeszcze nie mam materialow? Albo moze ktos ma pomysl na podlaczenie kompa w samochodzie? :D Niemozliwe, zeby tego jeszcze nie wymyslili i nie wprowadzili do standardowego wyposazenia:>
PS2. Jakies specjalne zamowienia upominkowe sa???

Etykiety:

wtorek, czerwca 12, 2007

[102]

'Najnowsze' odkrycie: Mika = cute guy + cheerful music.

Aaah? :) Wysocy i szczupli sa w modzie.

Oraz troche muzyczki, z dodatkiem 'jak zostac slawnym na youtube'.

Etykiety:

[101]

Niesamowite jak sie mozna do niektorych ludzi przyzwyczaic... Wyjezdzaja rano w sumie ostatni z jakos blizszych mi obcokrajowcow. Polakow nie licze, bo wypad do Wawy czy nawet do Gdanska nie jest jakims problemem jak sie nam zachce spotkac...

I tak na przyklad razem z wyjazdem sasiada koncza sie wspolne powroty rowerem z miasta, wspolna kawka w ogrodku plus towarzystwo przy 'smoke break' :) I will really miss it! Trzeba tez przyznac, ze to w sumie takie 'sytuacyjne' przyjaznie byly. Mile, latwe, przyjemne. Bez zobowiazan, ale jednak niemilo jak sie konczy. A na odleglosc to juz nie bedzie to samo...
I bedzie mi tez brakowac ogolnie tej akademikowej atmosfery. Beztroskiego spoufalenia, lekkiego braku prywatnosci nawet, widywania sie o kazdej porze dnia i bycia troszke jak rodzinka. Yyyh.

Z jednej strony chyba latwiej mi bedzie wyjezdzac stad wiedzac, ze juz niewiele fajnych osob zostalo, z drugiej strony nie wiem czy w PL poczuje sie lepiej. Nie mam wiekszych oczekiwan, ale tez przewiduje, ze nic pozytywnie zaskakujacego mnie nie spotka na wejsciu... A wlasciwie mogloby.

Erasmusa polecam wszystkim, ale pozegnania sa ciezkie. I moze dobrze, ze jade na kurs do Wloch, moze zrobi mi za odskocznie, etap przejsciowy miedzy Maas a KRK. A co bedzie potem to sie zobaczy.

Na razie mi cholernie smutno jest, zdecydowanie gorzej niz pod koniec poprzedniego semestru.

Dobranoc.

Etykiety:

poniedziałek, czerwca 11, 2007

[100]

Noo, dobrnelam do 100 wpisow, kto by pomyslal. Czas konczyc powoli...

Wnioski wyciagniete z mijajacego weekendu (tak, wiem, ze mamy poniedzialek wieczor, ale ten weekend mi sie liczy do wyjazdu znajomej ekipki, czyli do jutra rana).

Wniosek 1: alkoholowy.
Czas najwyzszy przerzucic sie w tej kwestii z ilosci na jakosc. Fancy drinks mode on. Mam ochote na ukochany mix M&M oraz na np. Cosmopolitan. Chwilowo jednak zadowole sie Vana Tallinn.

Wniosek 2: uczuciowy.
Przesladuje mnie zly timing, oraz spozniony refleks, a w porywach dodatkowo brak odwagi. Coz za nowosc. Porazka. Erasmusa czesc 2 prosimy raz jeszcze?
I juz mi sie tutaj nawet zostawac dluzej nie chce. Do KRK jednak jakos tez mi sie nie chce. Zawieszenie gdzies w czasie i przestrzeni przydaloby sie na chwilke. A najlepiej podroz w czasie, tak o pare dobrych lat najlepiej.

Etykiety:

niedziela, czerwca 10, 2007

[099]

I co by tu napisac. Chyba tylko to, ze troche smutno sie zrobilo. Z zaskoczenia przyszlo nie wiedziec nawet kiedy...

Etykiety:

wtorek, maja 29, 2007

[098]

Przerwa reklamowa:

Tutaj i tutaj Yonah, moj sasiad z Korei w trakcie mini-koncertu, ktory nam zaprezentowal. Nice, isn't it?

Etykiety:

sobota, maja 19, 2007

[097]

Dziz, nauka mi nie idzie. No, kto wierzyl ze bedzie inaczej reka w gore i cmok za wiare we mnie. Nikt sie nie zglasza? Tak, wlasnie. Dwie notki do blogaska drugiego co prawda poooszly, ale 4 wciaz to-go. Wykrecam sie czytaniem Klein, ze niby mi to do czegos potrzebne, jjjjaaassssne. I jeszcze pogoda sie poprawia, i kolejne odcinki seriali mi sie sciagaja. Juz w ogole uczenie mi nie po drodze. Rozumiecie, prawda? I jeszcze maja tu dlugi weekend - Wniebowstapienie bylo i Zielone Swiatki beda (nowe slowko do slownika: Whit Monday, tia, czy w PL to jest tez dzien wolny???), sklepy, biblioteki zamkniete wiec wykrecanie sie idzie tym lepiej.

Jutro pewnie dam sie wyciagnac na wycieczke na jakies zadupie na drugim koncu kraju, caaale 4 h pociagiem (bedzie mi brakowac tej malej skali tutejszej, drugi koniec kraju nie oznacza 8h podrozy, chociaz wciaz wole pocierpiec troszku i byc nad Baltykiem). Cel: open air museum, skansen czy cos w tym guscie. I morze tez bedzie, tak wiec wspaniale sie zapowiada. Zeby tylko nie padalo.

Na Picase wrzucilam fotki najnowsze, z Luksemburga.

Wspollokatorki wciaz nie mam i mam nadzieje, ze sie juz nie pojawi. Mieszkanie tutaj samej fajne jest wlasciwie.

Zaczynam juz odliczanie do powrotu do Kraka, czasem nawet mysle, ze sie stesknilam. Zapamietajcie ten moment, bo sie juz pewnie nie powtorzy :D

Aha, jak wroce to Wam zapodam moje nowe kulinarne pysznosci, taki mam chytry plan:) Ktos sie juz chce wpisac na liste obiadowa? :D

A jak Wy zyjecie?

Etykiety: