[057]
Nie dalej jak wczoraj narzekalam na brak slonca i zwiazany z tym zanik checi na cokolwiek. A dzisiaj, jakby w prezencie, obudzilo mnie slonce pukajace w okno. Godzine spedzilam wygrzewajac sie wygodnie w lozku i wchlaniajac wpadajace przez otwarte drzwi promienie. I od razu lepiej. Cieplo i slonecznie, mozna spacerowac, posiedziec na lawce czytajac ksiazke, poobserwowac usmiechnietych ludzi leniwie przechadzajacych sie dookola.
Wiosenny nastroj przypomnial mi Krakow. Tesknie. Za Kazimierzem, paczkami na drzewach ktore moglam dotknac wychylajac sie z balkonu, spacerami nad Wisla, kupowaniem tulipanow na straganach, zakupami pod Hala Targowa, pania z warzywniaka na rogu, pierwszymi niesmialo wystawianymi stolikami na Placu Nowym i pierwsza poranna, wolno saczona kawa ze spienionym mlekiem. Za traceniem czasu na lawce na Plantach, wylegiwaniem sie na rozgrzanym sloncem balkonie, piciem taniego wina na bulwarach, za cieplymi buleczkami prosto z piekarni nieopodal podjadanymi o polnocy, za tarasem w Przegorzalach, gdzie widok piekny a kelnerki przynosza nie to, co zamawiasz. Brak mi tez tramwajow, ruchu na Placu Wszystkich Swietych, szarlotki w 'Zacmieniu', ukochanego zakretu na Poselskiej, mijania codziennie pijanego zakatka na Plantach.
I wielu wielu innych. Krakow jest jedyny w swoim rodzaju, a z oddali jeszcze piekniejszy. I nawet codzienne rutynowe sprawy wydaja sie takie wazne.
Mam nadzieje, ze swieta beda piekne, cieple, sloneczne. I ze zdaze isc wszedzie tam, gdzie chce. I zrobic wszystko to, co chce.
♪ massive attack - group four
Etykiety: Z-myslone
0 Comments:
Prześlij komentarz
<< Home