head> Zobacz to, co widzę ja.: [037]

niedziela, grudnia 03, 2006

[037]

W Aachen Sinterklaasa nie złapałam, była za to karuzela, pieczone kasztany i grzane wino w buciku narciarskim.
Merry-go-round?


W skład Winterland'u wchodzi też, jakżeby inaczej, knajpa. Holendrzy mają zdecydowanie kompleks kraju hmm, nizinnego to chyba nie do końca odpowiednie stwierdzenie... Tak czy inaczej, knajpa wygląda jak bar przy austriackim stoku, uatrakcyjniony sporą ilością migoczących światełek i holenderską muzyką. Mają się tam odbywać imprezy o nazwie, UWAGA UWAGA: apres-SKI!!! Na ścianach zresztą nawet wiszą jakieś przedpotopowe narty. Co tam, że za oknem lodowisko, i to właściwie tyle co Holendrzy mogą zdziałać w dziedzinie sportów zimowych :]
Wszystko jednak ma swój specyficzny urok, i nareszcie holenderskie kawałki nie denerwują, wręcz przeciwnie idealnie wpisują się w klimat miejsca. To plus grzane wino świetnie karmi moją irracjonalną fiksację na temacie śniegu. Ja chcę na narty, na prawdziwe apres-ski party!

Etykiety: