head> Zobacz to, co widzę ja.: [033]

piątek, grudnia 01, 2006

[033]

Zjadło mi w nocy posta, wersja poranna zatem będzie teraz.


Mieliśmy wczoraj polskie spotkanie z REKTOREM. Co tam, że rodzimego rektora na własne oczy nigdy nie widziałam, a tutejszego owszem. To się nazywa podejście do studentów. Bo 'podejście' polega na podchodzeniu. Tak, tak, panowie profesorowie i inni tacy.
Uczelnia wydaje się być wielce zainteresowana studentami właśnie z Polski, kazali zachęcać. Zachęcam więc, szczerze.
Był mały poczęstunek, i integracja z dotąd nieznanymi studentami regularnymi. A holenderskiego jak się uprzeć można się nauczyć w rok lub dwa podobno, i to tak, żeby w zajęciach uczestniczyć. No proszę.

Chciałam się też przyznać, że jestem największym obibokiem w Maastricht chyba. Może poza ludźmi uczęszczającymi na spotkania "grupy wsparcia" dla leniwych - SCHEDULE to magiczne słowo, spotykają sie co tydzień, zdają relację ze stopnia realizacji SCHEDULE i się nawzajem oceniają. Kosmos. W Polsce to jest po prostu lenistwo lub brak zorganizowania, z którym trzeba się uporać samemu. Tutaj samodoskonalenie chyba aż do przesady. I może i dobrze. Tak czy inaczej, zdecydowanie bym się nadawała do grupy wsparcia, ale przecież nie chce mi się wstawać co tydzień rano w poniedziałek na spotkania, jak się obijać to już porządnie. Co prawdopodobnie świadczy o tym, że jestem jednak WIĘKSZYM obibokiem niż oni.
Skutkiem obijania się było siedzenie dziś do 2 w nocy i PISANIE. Mają kręćka z tym pisaniem, zawsze i wszędzie czają się eseje. Aż strach otworzyć lodówkę.
Udało mi się jednak napisać, co trzeba było i teraz mogę jechać do Aachen zobaczyć Świetego Mikołaja :]
A wy? Byliście grzeczni w tym roku?

Socjologom życzę udanego Balu pod wezwaniem Psychodelii. Chętnie przyjmę fotorelację.