[003] Utrecht, part 2
Tym razem będzie swojsko, sielsko i anielsko. Relacja z wyprawy do tzw. Pancake House'u, bo Holandia podobno słynie z naleśników. Osobiście uważam, że, owszem, były dobre, ale wciąż smakują mi te w moim wykonaniu.
Tak czy inaczej jeśli Holandia kojarzyła się wam dotychczas tylko z wiatrakami, tulipanami i coffieshopami, to byliście w błędzie. Holandia wbrew pozorom jest krajem rolniczo-wiejskim. Dlatego konie, krowy, owce pasą się leniwie tuż za akademikami. Po ogródku Pancake House'u zaś beztrosko przechadzały się kaczki, i nawet grzecznie pozowały do zdjęć:
"Dzień dobry, krooowa."
Trzeba przyznać, że w wersji holenderskiej wydają się znacznie mniej utaplane w błocie niż polskie. Co tym bardziej zadziwiające, gdy się weźmie pod uwagę tutejszy klimat. Widać się przystosowały.
I dwa kochające się ponad wszystko osiołki:
PS. Ze specjalną dedykacją dla agrokulturystki shell :)
PS2. Dziś wieczór w windzie minęłam się z grupą hmm, drag-queens? Myślę, że po prostu szli na jakaś przebieraną imprezę (w tym tygodniu tutejszym studentom rozpoczął się tzw. introduction week), ale wyglądali nieziemsko i bardzo dopracowanie.
Dobranoc.
0 Comments:
Prześlij komentarz
<< Home